wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 5 "Urodziny"



Urodziny

Nigdy nie jest za późno. Tak mówią ludzie dobrej myśli i Ci, którzy potrzebują trafności tego stwierdzenia. Będąc małą dziewczynką, musiałam chwytać każdy dzień, taki jaki jest mi dany.  Każdego dnia w lustrze widziałam inną twarz, inną postać. Mała Nessie miała do wykorzystania mniej dni, niż inne normalne dzieci. Musiała gonić, za wykorzystaniem każdej swojej postaci, każdego wieku. Wtedy bardzo często było za późno. Jednak już dzisiaj mogę przekładać wszystko na później. To moje „ósme” urodziny, ale fizycznie i psychicznie mam 17 lat.Taka już zostanę. Na nic nie będzie dla mnie za późno.
- Jesteś tam? – Rosalie lekko mną potrząsnęła. Ach, no tak. Usnęłam u nich na kanapie.
- No jasne. – Puściłam oczko cioci, ta się tylko uśmiechnęła.
- Wiesz jaki dzisiaj dzień? – Wydawała się szeptać. – Na moje życzenia czas przyjdzie potem, ale radzę Ci uważać na Alice. Nakręciła się jak wariatka na twoje ósme urodziny.
- Wiedziałam, że tak będzie. Czy Alice coś planuje ? – zapytałam, chociaż byłam przekonana, że ciocia Alice coś przygotuje.
- Nie była by sobą, gdyby przepuściła taki dzień. – Rosalie zaśmiała się. Potem ciocia szybko zmieniła temat. – Zdecydowałaś, gdzie chcesz mieszkać ?
- Szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia. – rzuciłam. Nie lubię trudnych decyzji.
Po krótkiej wymianie zdań z ciocią, postanowiłam pójść do rodziców. Niestety ich nie zastałam. Pewnie są na polowaniu.  Ruszyłam w stronę swojego dawnego pokoju z wielkim uśmiechem. Jeżeli miałabym zamieszkać właśnie tu, to trzeba by było go odmalować. Koniecznie ! Nie lubię koloru różowego, który wręcz opływał ten pokój. Ach... te stare zabawki. Cała masa, bo przecież moje ciotki nie mogły pozwolić, żeby jakiś zabrakło. Moje spojrzenie przyciągnęła cała kolekcja albumów ze zdjęciami. Na każdym ja z rodziną. Zdjęcia był pełne radości i takie serdeczne. Aż zachciało mi się śmiać. Nagle mój wzrok przykuło kartonowe pudełko nieudolnie poklejone taśmą i wepchnięte za albumy. Popatrzyłam na nie podejrzliwie. Czemu ktoś miał chować jakieś rzeczy w pudełku ?
- Zobaczmy...- mój głos zahuczał w domu. Panowała taka cisza, że nawet cichy szept wydawał się być donośnym krzykiem. Zaczęłam rozpakowywać zawartość kartonu. Powolnym ruchem nożyczek rozcięłam taśmę i z niedowierzaniem spojrzałam na wnętrze kartonu.
- Album ? – Zapytałam sama siebie. Nie spodziewałam się w tak odrzucającym pudełku, tak pięknego i ozdobnego albumu. Dlaczego był schowany ?
- Ness, jesteś tutaj ? Czuć Twój zapach już na zewnątrz ! – głos mamy był ostatnią rzeczą jaką chciałam usłyszeć w tym momencie. Pośpiesznie wepchnęłam album do torby i schowałam pudełko na swoje miejsce.  Za żadną cenę nie mogłam teraz myśleć o tym, co znalazłam. Wiedziałam, że tata jest z mamą i że penetruje zawzięcie moje myśli. Myślałam więc o moich urodzinach.
- Już wróciliście? – wymusiłam uśmiech.
- We własnej osobie. – Tata uśmiechnął się szeroko i zaczął opowiadać, co takiego dziś udało mu się upolować
- Renesmee, zdecydowałaś się, gdzie chcesz mieszkać? – zapytała Bella.
- Tak. Nie chcę was urazić... ale jednak zostanę u reszty rodziny. – Nie wiedziałam jakiej spodziewać się reakcji.
- Nessie, w porządku. Nie uraziłaś nas. To dobrze, że kochasz swoją rodzinę. – Tata objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
Rozpakowywanie zaczęłam niebawem. Będę mieszkać w starym pokoju mojego taty. Ten pokój jest śliczny, taki przejrzysty. Rzecz jasna, musiałam tu wstawić jakieś łóżko, bo jaka jedyna w tej rodzinie potrzebuje snu. Tak się zapędziłam, że zapomniałam o tajemniczym albumie  ze starego pokoju.
- Zobaczmy. – powiedziałam do siebie cichutko. Na tyle cicho, że zgraja wampirów na dole nie mogła tego usłyszeć. Otworzyłam na pierwszej stronie. Moim oczom ukazał się wielki napis „ Dla Nessie”. Przewróciłam kartkę na drugą stronę. Nie mogłam uwierzyć.
- Jacob.- powiedziałam i momentalnie zakryłam sobie usta rękom. Zdjęcie przedstawiało mnie i Jacoba na tle lasu. Wszystkie kolejne były podobne. Ależ byłam mała... Jake to trzymał mnie na rękach, to siedziałam mu na barkach. Na którejś stronie natrafiłam na zdjęcie Jacoba w postaci wilka i mnie siedzącej na nim. Ostatnie przedstawiało Jake wynurzającego się z wody i małej mnie do niej wchodzącej. Chłopak był bardzo dobrze zbudowany i jak na każdym zdjęciu uśmiechnięty. Nie mogłam uwierzyć. Skoro... skoro spędziłam z nim tyle chwil, czemu go nie pamiętam ? Czemu ledwo co przypomina mi się jakiekolwiek wspomnienie z nim?
- Renesmee, chodź ! – Emmet wpadł tak niezapowiedzianie. Na szczęście zdążyłam rzucić albumem za łóżko. Normalnie by to zauważył, ale był zbyt podekscytowany. Ruszyłam za nim.
Przed domem zebrała się cała moja rodzina. Pełno balonów, terpentyn i innych ozdób, zapewne sprowadzonych tutaj przez Alice. Wszyscy jednym głosem krzyknęli „Sto lat”
- Uspokójcie się... Nie trzeba było ! –Nie lubiłam takich imprez, które kręciły się wokół mnie.
Wszyscy zaczęli składać mi życzenia i wręczać jak dla mnie niepotrzebne prezenty. Każdy lubi coś dostawać, co prawda, ale ja wole dawać niż otrzymywać. Jednakże bardzo ucieszyłam się z nowych ubrań od ciotek, Laptopa od wujków , nowej komórki od dziadków i co najlepsze skutera od rodziców. Stał on na pojeździe  i aż zachęcał do jazdy.
- Jak Ci się podoba ? – rzuciła Alice wskazując na zorganizowane przez nią ozdoby.
- Świetne. – uśmiechnęłam się.
- Chodź ze mną. – pociągnęła mnie za rękę i razem z resztą rodziny pobiegliśmy przez las. Chwile potem zatrzymaliśmy się na dość wysokim wzniesieniu, którego nie kojarzę. Otaczał je las, a one jakby lgnęło do nieba. Całkowicie wyrwane od rzeczywistości.
- Szukaliśmy tego miejsca dość długo. – przyznał się Jasper. – Jak Ci się podoba ?
- Jest... fantastycznie. – uznałam.
Po chwili Emm puścił muzykę i zaczęliśmy tańczyć. Zauważyłam ławostoły położone na niższym wybrzuszeniu wzniesienia, a obok obszerny barek. To miejsce zostało stworzone do imprez takich jak ta. Wszystko idealnie się komponowało. Słońce zaczęło zachodzić.
- Jak tu pięknie.. – westchnęłam. Mówiłam samą prawdę. Cudowne miejsce.
Muzyka rozbrzmiewała wokoło. Moje oczy powędrowały w dół wzniesienia. Nie mogłam uwierzyć. Wśród drzew stał rdzawobrązowy wilk i bacznie mi się przyglądał. To był ten wilk z ukrytego albumu. Tak, to był Jacob.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz