czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 1 "Informacja"



Informacja

Zbiegłam po schodach jak opętana . To co ujrzałam , było jednak widokiem codziennym – Alice i Jasper siedzieli na kanapie , Carlisle był chyba z Esme w gabinecie ,Rosalie i Emm byli na polowaniu, a moi „rodzice” ( praktycznie w moim wieku) krzątali się chaotycznie po domu.Tutaj mieszkaliśmy razem, całą rodziną. Dlaczego mnie wołają ? – przebiegło mi przez głowę. Tata słysząc to automatycznie odwrócił się do mnie. Na jego twarzy widziałam zmieszanie. O co chodzi? – zapytałam go niemo. Nie odpowiedział. Szczerze mówiąc , to bardzo dziwna sytuacja. Zazwyczaj ( jako jedyna ) śpię do późna , a kiedy wstaję witam kolejny monotonny dzień. Nikt dramatycznie mnie nie woła... Po mojej twarzy nie można było rozszyfrować uczucia – widziałam jak na mnie patrzą. To nie moja wina ,byłam kompletnie zmieszana.
- Renesmee – zaczęła Alice. Jej piękne oczy nagle straciły na blasku... Jakby miała mi przekazać smutną wiadomość , która by mną wstrząsnęła. Spojrzała jednoznacznie na Jaspera.
- O co Wam wszystkim chodzi ? – prawie warknęłam. Kiedy moje słowa dotarły do Belli, podeszła do mnie o dziwo w ludzkim tempie.
- Spokojnie. Ness musimy porozmawiać ...-  Ness... jak dawno się tak do mnie odnosili... Ale chyba jakoś za tym nie tęskniłam. Mama wydawała się być zdenerwowana. – Pamiętasz dziadka Charliego?
- Nie mogłabym zapomnieć. – uśmiechnęłam się w jej kierunku, ale najwyraźniej ten gest nie był na miejscu, bo skarciła mnie wzrokiem. – Coś się z nim stało ? – Dziadka odwiedzaliśmy tylko na Święta. Mimo to, zawsze był pogodny i o dziwo nie był zaskoczony wyglądem Belli. Przecież się nie starzała. Zawsze po uroczystości, biegliśmy do naszego starego domu. Tyle wspomnień...
- Rosalie i Emmet są w Forks ... – Moje przypuszczenia  o ich polowaniu zostały rozwiane.
- Czy z dziadkiem wszystko dobrze ? – popędziłam ją. Sama zaczęła się gubić w wyjaśnieniu mi zaistniałej sytuacji.
- Nessie... – znowu to zdrobnienie. Kto je wymyślił ?! – Charlie został zaatakowany. – przełknęła ślinę, ale chyba tylko udawała.Właściwie..., wampiry mają coś takiego jak ślina ?
- Co ?! – krzyknęłam. Nie mogłam wydobyć ani słowa więcej. Usta mamy zgięły się w  jednoznaczny grymas. A więc tu najprawdopodobniej chodziło o wampiry.
- Pamiętasz ...? – urwała.
- Mam świetną pamięć – rzuciłam – mów dalej.
- Kiedy byłaś jeszcze mała... Wtedy, kiedy mieszkaliśmy w Forks zdarzyło się coś strasznego.
- Pamiętam przyjazd Volturi mamo. – Byłam dość smutna, przez niedocenienie przez Belle mojej pamięci.
- Nie chodzi mi o to. Chodzi mi o przyczynę naszej przeprowadzki tu, na Alaskę. – znowu „przełknęła ślinę” – Volturi dali nam spokój , wciąż żyliśmy w zgodzie ze sfor... – zmieszała się .
- Do rzeczy – widziałam jej zakłopotanie , postanowiłam przerwać niezręczną ciszę. Nękało mnie jednak co ją tak poruszyło w słowie „sfora” . Pamiętam siebie , bawiącą się z chłopakami z La Push. Jednak nie mam konkretnych wspomnień. Tata słysząc moje myśli wciął się w rozmowę  i powiedział
- Bardzo dobrze, że pamiętasz tak mało. – był zły. Zawsze tak było. Nie mogłam swobodnie o niczym myśleć , bo ojciec wszystko słyszał. Kiedy chciałam porozmyślać musiałam wychodzić. Na tyle daleko, żeby mój wścibski Edward niczego nie słyszał. Tak bardzo chciałabym, żeby jego moc zanikła.. Żeby rozpłynęła się , tak jak moje nadzieje o normalne życie.
- Renesmee – Bella przerwała mój wewnętrzny monolog. – Charliego zaatakował wampir , którego wyczuliśmy parę lat temu w lesie w Forks. Ten sam , przez którego musieliśmy się stamtąd wyprowadzić. Ten sam , którego nikt z naszej rodziny nie mógł złapać. Chciał zemsty.
- Czy coś mu zrobiliśmy ? Czy Charlie .. żyje ? – Byłam roztargniona. Nie wiedziałam czemu wyprowadzamy się z tego deszczowego miasteczka. Miałam z tym wydarzeniem jedno, niepewne wspomnienie...
„ – Musicie jechać ? – rzucił jakiś chłopak do mojego taty.W jego oczach błyskała nienawiść i wielki smutek. Myślałam, że dojdzie do bójki.Widziałam gdzieś tego chłopaka. Teraz tylko widzę jego rozmazaną twarz we wspomnieniach. Rozpoznać z nich można , że był ciemnej karnacji , jego głowę przystrajały czarne, lekko postawione włosy.
- Jacob.. – tak, to chyba było jego imię. Wypowiedziała je zatroskana Bella. Trzymała mnie za rękę. Aby trwać w tej pozycji musiała się pochylić.To było dość dawno , byłam jeszcze malutka. – To jedyne wyjście.- dodała, patrząc litościwie na Jacoba.
Spojrzał na mnie, coś powiedział. Ile bym dała, żeby pamiętać co. Jednak to taka czarna dziura we wspomnieniu,  którym potem ów chłopak przytulił mnie do siebie, a potem wybiegł pełen goryczy.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz