Informacja
Zbiegłam po schodach jak opętana . To co ujrzałam , było
jednak widokiem codziennym – Alice i Jasper siedzieli na kanapie , Carlisle był
chyba z Esme w gabinecie ,Rosalie i Emm byli na polowaniu, a moi „rodzice” (
praktycznie w moim wieku) krzątali się chaotycznie po domu.Tutaj mieszkaliśmy
razem, całą rodziną. Dlaczego mnie wołają
? – przebiegło mi przez głowę. Tata słysząc to automatycznie odwrócił się
do mnie. Na jego twarzy widziałam zmieszanie. O co chodzi? – zapytałam go niemo. Nie odpowiedział. Szczerze
mówiąc , to bardzo dziwna sytuacja. Zazwyczaj ( jako jedyna ) śpię do późna , a
kiedy wstaję witam kolejny monotonny dzień. Nikt dramatycznie mnie nie woła...
Po mojej twarzy nie można było rozszyfrować uczucia – widziałam jak na mnie
patrzą. To nie moja wina ,byłam kompletnie zmieszana.
- Renesmee – zaczęła Alice. Jej piękne oczy nagle straciły
na blasku... Jakby miała mi przekazać smutną wiadomość , która by mną
wstrząsnęła. Spojrzała jednoznacznie na Jaspera.
- O co Wam wszystkim chodzi ? – prawie warknęłam. Kiedy
moje słowa dotarły do Belli, podeszła do mnie o dziwo w ludzkim tempie.
- Spokojnie. Ness musimy porozmawiać ...- Ness... jak dawno się tak do mnie odnosili...
Ale chyba jakoś za tym nie tęskniłam. Mama wydawała się być zdenerwowana. –
Pamiętasz dziadka Charliego?
- Nie mogłabym zapomnieć. – uśmiechnęłam się w jej
kierunku, ale najwyraźniej ten gest nie był na miejscu, bo skarciła mnie
wzrokiem. – Coś się z nim stało ? – Dziadka odwiedzaliśmy tylko na Święta. Mimo
to, zawsze był pogodny i o dziwo nie był zaskoczony wyglądem Belli. Przecież
się nie starzała. Zawsze po uroczystości, biegliśmy do naszego starego domu.
Tyle wspomnień...
- Rosalie i Emmet są w Forks ... – Moje
przypuszczenia o ich polowaniu zostały
rozwiane.
- Czy z dziadkiem wszystko dobrze ? – popędziłam ją. Sama
zaczęła się gubić w wyjaśnieniu mi zaistniałej sytuacji.
- Nessie... – znowu to zdrobnienie. Kto je wymyślił ?! –
Charlie został zaatakowany. – przełknęła ślinę, ale chyba tylko
udawała.Właściwie..., wampiry mają coś takiego jak ślina ?
- Co ?! – krzyknęłam. Nie mogłam wydobyć ani słowa więcej.
Usta mamy zgięły się w jednoznaczny
grymas. A więc tu najprawdopodobniej chodziło o wampiry.
- Pamiętasz ...? – urwała.
- Mam świetną pamięć – rzuciłam – mów dalej.
- Kiedy byłaś jeszcze mała... Wtedy, kiedy
mieszkaliśmy w Forks zdarzyło się coś strasznego.
- Pamiętam przyjazd Volturi mamo. – Byłam dość smutna,
przez niedocenienie przez Belle mojej pamięci.
- Nie chodzi mi o to. Chodzi mi o przyczynę naszej
przeprowadzki tu, na Alaskę. – znowu „przełknęła ślinę” – Volturi dali nam
spokój , wciąż żyliśmy w zgodzie ze sfor... – zmieszała się .
- Do rzeczy – widziałam jej zakłopotanie , postanowiłam
przerwać niezręczną ciszę. Nękało mnie jednak co ją tak poruszyło w słowie „sfora”
. Pamiętam siebie , bawiącą się z chłopakami z La Push. Jednak nie mam
konkretnych wspomnień. Tata słysząc moje myśli wciął się w rozmowę i powiedział
- Bardzo dobrze, że pamiętasz tak mało. – był zły. Zawsze
tak było. Nie mogłam swobodnie o niczym myśleć , bo ojciec wszystko słyszał.
Kiedy chciałam porozmyślać musiałam wychodzić. Na tyle daleko, żeby mój wścibski
Edward niczego nie słyszał. Tak bardzo chciałabym, żeby jego moc zanikła.. Żeby
rozpłynęła się , tak jak moje nadzieje o normalne życie.
- Renesmee – Bella przerwała mój wewnętrzny monolog. –
Charliego zaatakował wampir , którego wyczuliśmy parę lat temu w lesie w Forks.
Ten sam , przez którego musieliśmy się stamtąd wyprowadzić. Ten sam , którego
nikt z naszej rodziny nie mógł złapać. Chciał zemsty.
- Czy coś mu zrobiliśmy ? Czy Charlie .. żyje ? – Byłam roztargniona.
Nie wiedziałam czemu wyprowadzamy się z tego deszczowego miasteczka. Miałam z
tym wydarzeniem jedno, niepewne wspomnienie...
„ – Musicie jechać ?
– rzucił jakiś chłopak do mojego taty.W jego oczach błyskała nienawiść i wielki
smutek. Myślałam, że dojdzie do bójki.Widziałam gdzieś tego chłopaka. Teraz
tylko widzę jego rozmazaną twarz we wspomnieniach. Rozpoznać z nich można , że
był ciemnej karnacji , jego głowę przystrajały czarne, lekko postawione włosy.
- Jacob.. – tak, to
chyba było jego imię. Wypowiedziała je zatroskana Bella. Trzymała mnie za rękę.
Aby trwać w tej pozycji musiała się pochylić.To było dość dawno , byłam jeszcze
malutka. – To jedyne wyjście.- dodała, patrząc litościwie na Jacoba.
Spojrzał na mnie,
coś powiedział. Ile bym dała, żeby pamiętać co. Jednak to taka czarna dziura we
wspomnieniu, którym potem ów chłopak
przytulił mnie do siebie, a potem wybiegł pełen goryczy.”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz