sobota, 9 marca 2013

Rozdział 11 "Oczy"



Rozdział 11 Oczy

W zamyśleniu podążałam dalej, i dalej. Rodzina pewnie już się martwiła. Szłam sama, pogrążona w rozwikłaniach życiowych zagadek. Nie było ich już tak wiele, jak przed opowieścią mamy.  Kiedy mi opowiadała, czułam jak pewna część pamięci odblokowuje mi się i promieniuje na resztę moich myśli.
- Gdzie jestem, do cholery ? – krzyczałam, choć wiedziałam że są to słowa które mogę zwracać tylko do samej siebie, bo nikogo nie ma w pobliżu. Postanowiłam iść w innym kierunku. Szłam prosto wystarczająco długo, żeby zmienić monotonność tego zajęcia i dojść do wniosku, że ściana lasu kończy się dalej. Skręciłam w lewo i szłam ukosem, tak jakby cofając się w stronę  z której przyszłam. Za pewne szłam zygzakiem, bo w lesie nie miałam punktu odniesienia żeby iść po prostej.
- Czy ja zawsze muszę  się zgubić ? – pytałam, a odpowiedzią był mój głos odbijający się od ściany drzew. Kochałam taki widok, las jest piękny. Taki tajemniczy i złowieszczy. Wokół nic, tylko ja i las. To było dość przyjemne, ale i straszne uczucie. Byłam chociaż daleko od domu. Nikt nie będzie mi mówił co mam robić i jak się do tego podjąć. Reasumując chcę być teraz sama. Sama ze łudząco przypominającymi zwierzęta cieniami  czasami pojawiającymi się w głębi lasu...

Rosalie

- Powiedziałam jej.- Bella uśmiechnęła się, ale nawet ktoś kto jej nie znał, dostrzegł by że to była tylko próba szczerego uśmiechu.
- Będzie dobrze. – Uścisnęłam ją. Tylko tego potrzebowała. Zrozumienia, nie współczucia.
- Tak uważasz?
- No pewnie, teraz już nie ma niewyjaśnionych spraw... – uśmiechnęłam się.
- Powiedzmy....
Po chwili ciszy i jak myślę obustronnych głębokich przemyśleń jak z transu wyrwał nas radosny głos Emmeta. On zawsze znajdywał powód do radości.
- Wataha ją widziała! – na dźwięk tych słów ulżyło mi i zauważyłam że Bella podziela moją zmianę nastroju.
- Gdzie teraz jest?- rzuciłam po krótkiej chwili ciszy i wręcz natychmiast otrzymałam odpowiedź radosnego Emmeta :
- Poszła w sumie dość daleko, na szczęście Jaco... – przerwał i speszony obrzucił wzrokiem zdumioną Belle.
- Jacob co ?! – krzyknęła, jakby spotkanie z Jacobem miało zniszczyć jej życie.
- Po prostu miał tam patrol... – sama nie wiem czy na tą wiadomość  ulżyło mi, czy zaparło dech w piersiach. Wiem tylko, że to uczucie koiło pewnego rodzaju matczyną troskę. Tak, matczyną. Z Nessie związałam się trochę jak druga matka, więc myśl że jest bezpieczna była bardzo wyczekiwana.

Renesmee

Powoli zatracałam się z rzeczywistością. Sama nie wiem, czy zbliżające się wielkie postacie były prawdziwe, czy były one jedynie wytworem mojej figlarnej wyobraźni. Trzech mężczyzn o szerokich barkach i najwyraźniej bez koszulek zbliżało się do mnie. Stłumiłam zdumienie, gdy zaczęli cicho wołać moje imię, jakby z troską. Jestem tylko w połowie wampirem, byłam już zmęczona. Rzuciłam tylko wzrokiem na postacie. Po raz ostatni. Dwie pierwsze wydawały mi się zwyczajne, ale trzecia ... Z dalekiej odległości spostrzegłam jej oczy. Chłopak miał jego oczy, to był on.
- Jake... -  wydałam cichy dźwięk i straciłam przytomność.
♣                 ♣                    ♣

- Otworzyła oczy! – wrzasnął mi do ucha Emmet, jakby chcąc zawiadomić rodzinę, która i tak zwisała mi nad głową wyczekując reakcji.
- Brawo za spostrzeżenie ! – zaśmiał się Jasper i od razu jego wzrok powędrował na mnie. – Gdzie Cię wywiało ?!
- Sama nie wiem. – Przymknęłam oczy, a on jakby myśląc że mdleje, mocno mną potrząsnął.
- Jest zmęczona. – skarciła go mama, która kurczowo ściskała moją dłoń i z czułością wpatrywała się w moją twarz.
Bella posłała wszystkim porozumiewawcze spojrzenie i ci od razu ruszyli ku wyjściu. Przysunęła się do mnie,a wręcz położyła obok i cichym tonem zaczęła mówić.
- Słuchaj... -  Znam ten ton, zawsze kiedy pytałam o Jacoba, zawsze kiedy musiała mi coś tłumaczyć. Wiedziałam, że teraz jest podobnie i czeka mnie dość poważna rozmowa. – Chcę tylko Ci powiedzieć, że bardzo się martwiliśmy i nie powinnaś nigdy więcej tak robić! – moje przekonanie zmąciła swoimi słowami. Popatrzyła jeszcze tylko matczynymi oczami i wyszła w ślad reszty rodziny. Czułam, że tata penetruje mój umysł, więc zawołałam go. Nie trzeba było długo czekać.

1 komentarz:

  1. Supcio :)
    Wreszcie go spotkała. Czekam na next.
    Zapraszam na http://i-love-you-wolf.blogspot.com/ i www.magical-loved.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń