piątek, 29 marca 2013

Rozdział 12 "Na swoim"



Rozdział 12 Na swoim

- Chciałaś porozmawiać?- cichy głos taty, niczym podmuch wiatru dobiegł do moich uszu.
- Potrzebuję  tego. – uśmiechnęłam się od niechcenia.
Jego dłoń powędrowała moje ramię, zaraz potem usiadł obok i jak myślę czekał, aż zainicjuję rozmowę.
- Jak mnie znaleźliście ? – burknęłam.
- Mówisz to tak, jakbyś miała nam to za złe. – przypatrzył się mojej twarzy z niepokojem.
- Mylisz się, ale wciąż nie odpowiadasz na moje pytanie. – odpowiedziałam już z większym, lecz udawanym entuzjazmem.
- Cóż, członkowie watahy mięli akurat patrol w miejscu w którym się znajdowałaś. – wstał, pocałował mnie w czoło . Chyba chciał uciec od dalszych pytań.
- Poczekaj. – zatrzymałam go i przyłożyłam dłoń do jego policzka. Zobaczył trzech mężczyzn przemierzających las w moim kierunku, ale również blask w oczach Jacoba. Chyba się zezłościł. Posłał mi krótkie, trudne do rozszyfrowania spojrzenie i wyszedł z pokoju.

Edward


Nie wiem co to miało znaczyć. Musieliśmy wrócić do Forks i coś czułem, że ten kundel będzie chciał odnowić kontakty z moją córką. To wszystko jest chore. Najpierw matka, potem córka.
Dobrze, że się znalazła. Ciekawe czy psy tutaj przyjdą, żeby zobaczyć jak się czuje.   – Myśli Rosalie zaniepokoiły mnie. Mam nadzieję, że nie zechcą. Nie chcę, żeby moja  córka dowiadywała się o tym,co łączy Jacoba z naszą rodziną. ON na to nie zasługuje, powinien siedzieć w tym swoim pieprzonym La Push.
- Zrelaksuj się, widzisz przecież, że jest cała. – z natłoku myśli wyrwała mnie moja piękna żona, znająca mnie na tyle, aby spostrzec, że coś jest nie tak.
- Chciałbym, żebyśmy spotkali się z watahą. Musimy w końcu wyjaśnić  to, co od lat oczekuje wyjaśnienia. – spojrzałem na nią, a ona lekko przygryzła wargę.
- Wiesz, że zawsze chciałam tego uniknąć.

Renesmee

Leżąc tak w ciszy słyszałam dokładnie wiatr szalejący na zewnątrz. Po niebie, niczym majestatyczny ptak leciał samolot. Podróżujący nie byli świadomi,że przelatują wysoko nad domem rodziny wampirów, zamieszanej w jakieś konflikty. Już odchodzę od zmysłów. Cisza nakłania mnie od myślenia. Chyba wszyscy gdzieś wyszli nie powiadamiając mnie o tym. Może i tak było dobrze, miałam swe myśli dla siebie. Dla upewnienia, wycedziłam w myślach kilka wulgarnych słów, ale nie uzyskałam odzewu w postaci upomnienia od strony ojca. Musiało go nie być. Wolnym krokiem weszłam do kuchni, musiałam coś zjeść. Ludzkie jedzenie jest o wiele gorsze od krwi, ale czasami najdzie mnie ochota na coś z ludzkich specjałów. Dziś był taki dzień.

Bella

W La Push nic się nie zmieniło. Było tak samo, jak wtedy, kiedy bywałam tu prawie codziennie. Szliśmy ścieżką, mijając znajome nam otoczenie. Wataha pojawiła się tak szybko, jak szybko owiały ją moje myśli.
- Jesteście. – wycedził Seth, wyraźnie zmieszany. Po chwili uśmiechnął się serdecznie  i kazał podążać za sobą.
- Jest zmęczony.- lekko się uśmiechnął, po czym odszedł jak oparzony. Jego zachowanie było dość dziwne.
Powoli weszliśmy do pokoju Jacoba, który najwyraźniej od dłuższego czasu już nie spał, lecz wyglądał zahipnotyzowany przez okno. Ledwo zobaczył że weszliśmy, ale gdy to się stało lekko się uśmiechnął.
- Miło Was widzieć. – wstał z łóżka uśmiechnięty, ale widać było, ze wyczerpany.
- Musimy porozmawiać.
- Tego się spodziewałem.









2 komentarze:

  1. Dopiero dzisiaj wpadłam na ten blog, ale już cały przeczytałam! Wciągnęło mnie strasznie :)
    świetnie piszesz i to był super pomysł z tym wyczyszczeniem jej pamięci, ale cieszę się, że już pamięta.
    czekam na kolejny i zapraszam do mnie <3
    mylifegotmuchbetterwhenyoucameinit.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. BŁAGAM PISZ DALEJ!!!!!!!!!!!!!!!! ;(

    OdpowiedzUsuń